sobota, 5 października 2013

Prolog

 Czarny płaszcz ciągnął się ospale po chodniku, co jakiś czas zahaczając o ostre końce betonowych płyt. Samotna para butów brnęła powoli przed siebie. Blond loki sięgające przed pas wylewały się z kaptura, przy okazji zasłaniając oczy nieznajomej. Dwa potężne rumieńce mocno odznaczały się na bladej cerze. Co chwilę dało się usłyszeć ciche pociągnięcia nosem. Wiatr był wyjątkowo spokojny. Włączone neony w sklepach oświecały ulicę, a z pobliskiego klubu grała głośna muzyka, pozostawiając za sobą echo w ciasnych uliczkach.
Dziewczyna przystanęła przy wystawie studia fotograficznego. Zdjęcie na samym środku ukazywało dwoje ludzi, złączonych w uścisku. Zakapturzona postać wyciągnęła przed siebie dłoń odzianą w ciemną rękawiczkę bez palców. Lekko musnęła szybę oddzielającą ją od fotografii. Stała tak przez chwilę, podziwiając zdjęcie. Cofnęła dłoń, karcąc się w myślach. Musiała iść dalej.
Mijając kolejne przecznice otuliła się płaszczem. Mróz wdzierał się pod tkaninę, przenikając smukłe ciało dziewczyny.
Zimno. Tak bardzo zimno.
Nieznajoma przystanęła przed przejściem, czekając, aż zielone światło po drugiej stronie ulicy zacznie migać, choć w okolicy nie było żadnego auta. Gdy czerwone promienie zniknęły, ruszyła dalej. Przed sobą zobaczyła mężczyznę siedzącego na schodkach prowadzących do jednego ze sklepów. Był owinięty grubym kocem, a obok niego siedział niewielki kundel. Gdy przechodziła obok usłyszała:
- Panienka nie boi się sama spacerować o takie porze?
Dziewczyna przystanęła, nie odwracając się twarzą do tamtego człowieka. Nie zdawała sobie z tego sprawy, lecz mężczyzna dostrzegł drżenie jej ciała.
- Daleko stąd mieszkasz? - zapytał, lecz ona nadal milczała. Wstał, a na jego twarzy oświeconej teraz światłami można było dostrzec wiele zmarszczek. Próbował zbliżyć się do niej, ale ta błyskawicznie obróciła się na pięcie , stojąc teraz przodem do starca. Srebrzyste oczy skupiły się na ciele mężczyzny.
- Zimno – wyszeptała. - Tak bardzo zimno...
- J...Jestem Will. Mogę cię zaprowadzić do pobliskiego baru, tam może napijesz się czegoś gorącego...
- Przykro mi – odpowiedziała – lecz nie mam pieniędzy. Williamie.
- T...tak? - starzec próbował opanować swoje emocje, ale od dziewczyny wydobywała się dziwna aura. Coś, czego nie był w stanie opisać.
- Czy możesz mnie ogrzać? Tak bardzo mi zimno...
William natychmiastowo ściągnął swój koc, zarzucając go na ramiona nieznajomej.
Ile mogła mieć? Osiemnaście? Dwadzieścia lat? Co tutaj robiła? - te pytania dźwięczały w głowie starca. Próbował się ich pozbyć, lecz na próżno.
Gdy zbliżyła swoje usta do jego ucha, prawie niezauważalnie oddychając, czuł powiew zimna. Czy było z nią aż tak źle?
- Dziękuję, Williamie. – Rzekła spokojnie, po chwili dodając – lecz nadal czuję zimno. Ono jest we mnie... Nie umiem się go pozbyć... Tak bardzo cierpię...
- Jak się panienka się nazwa? Może powinniśmy zadzwonić z budki na pogotowie? Pamięta panienka numer do swoich rodziców, znajomych?
- Nikogo nie mam... Jest mi tak zimno, jestem taka samotna... Williamie, pomóż mi. Ja już nie chcę cierpieć...
- Poczekaj, pobiegnę po pomoc.
- Williamie, nie zostawiaj mnie. Nie chcę być sama. Nie mogę być sama. Tak bardzo mi zimno...
Starzec wyciągnął dłoń, by dotknąć policzka nieznajomej.
- Nie dotykaj mnie. Nie chcę zostać sama.
- Panienko, wszystko będzie dobrze – mówiąc to musnął opuszkami palców twarz nieznajomej. W jednej sekundzie całe ciepło uleciało z ciała, pozostawiając po sobie jedynie lodowy posąg.
Pies, który cały czas leżał obok stóp mężczyzny gwałtownie podskoczył. Uciekając najbliższą uliczką szczeknął dwa razy, po czym zniknął w ciemnościach.
Dziewczyna uśmiechnęła się do nieruchomego już człowieka. Ściągając koc z swych ramion uroniła łzę, które spłynęła powoli na dłoń starca. Otuliła posąg kocem, a następnie przyłożyła siwe wargi do zmarszczonego czoła.
- Przepraszam Williamie... Teraz i tobie jest zimno. Czyż to nie smutne? Tak bardzo chciałeś pomóc, a ciepło twych nadziei rozpłynęło się wraz z dotykiem. Nie chcę być już sama. Moje nadzieje, tak, jak teraz i twoje, są chłodne. Czy uda się kiedyś znaleźć promień, który skruszy warstwę lodu, pozwalając nam ogrzać nasze wnętrza?
W milczeniu oddaliła się od schodów, pozostawiając za sobą lodowy posąg.

6 komentarzy:

  1. Witaj!
    Wspaniałe opowiadanie. Trochę wzruszające, muszę przyznać.
    Czekam na więcej. :)

    + zapraszam do siebie: http://zagubiona-zakochana-oszukana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem. Piszesz naprawdę wspaniale, to Ci trzeba przyznać. Muszę przyznać, że mnie niezmiernie zaciekawiłaś. Oczywiście będę czekała na dalszy rozwój akcji.

    Jakby co zapraszam do mnie, hejtuj ile wlezie ;) http://uciekacnadno.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no! Zaciekawiłaś mnie! I znowu uzależnię się od Twojego opowiadania! Pisz, pisz, bo jestem bardzo ciekawa historii tej i historii Shar, pamiętaj o tym :) Dodaje oczywiście do obserwowanych i czekam na pierwszy rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne to jest!
    Tajemnicze, mroczne, fantastyczne....
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na twoją książkę z taką samą niecierpliwością jak na koleiny rozdział :)
    Mam nadzieję, że te drugie napiszesz szybciej ale mam wierzę, że przeczytam kiedyś twoją książkę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobry wieczór!
    Trafiłam dopiero teraz na Twojego bloga. Piękny prolog, już się biorę do czytania :3

    OdpowiedzUsuń