Blada
dłoń lekko zacisnęła się na klamce, przekręcając ją w dół.
Popchnęła drzwi do przodu, stawiając stopę na ciemnych płytkach.
Słońce smugami przedostawało się do przedsionka przez małe
okienko nad framugą. Przy wejściu stała szafka zdobiona warstwą
kurzu. Dziewczyna stanęła przed nią, spoglądając na wyżej
położony przedmiot. W popękanych, brudnych pozostałościach po
ogromnym lustrze pojawiły się blond włosy. Andia uśmiechnęła
się smutno do odbicia, ściągając swój płaszcz i rzucając go na
podłogę. Z góry dochodziły odgłosy dziwnej muzyki i głośne
śmiechy. Ruszyła ku drugim drzwiom, powoli uchylając je.
Stanęła pośrodku pokoju, obracając się dookoła. Stary, dawno nieużywany kominek chował się w rogu pomieszczenia, obok niewielkiej maszyny do szycia. Na skórzanej kanapie widniały pozostałości po rozbitej szybie. Po ziemi walały się puszki po piwie, czy puste już paczki papierosów.
Dziewczyna przycisnęła dłoń do ust, próbując zamaskować jęknięcie.
- Kto... kto mógłby... coś takiego... - wymruczała, padając kolanami na rozbite szkło. Lepka krew zaczęła pokrywać podłogę. - Nie... Nie pozwolę!
Andia szybko wstała , nie zwracając uwagi na ból.
- HALO, JEST TU KTOŚ? - krzyknęła, czekając na odpowiedź. Muzyka w jednej chwili ucichła. Andia usłyszała jedynie ciche kroki na piętrze. Drżąc ruszyła w stronę schodów, powoli stąpając po spróchniałych stopniach. Obrazy, które niegdyś zdobiły ściany zostały zastąpione rożnymi wulgaryzmami i rysunkami. To wszystko brzydziło Andię. Przecież to był czyiś dom, jej dom. Nie można tak postępować z cudzą własnością.
Gdy znalazła się na szczycie schodów, ponownie krzyknęła:
- Jest tu ktoś?!
Idąc wzdłuż korytarza słyszała coraz to głośniejsze szepty. Dobiegały z pokoju rodziców. Nie wahając się ani sekundy otworzyła drzwi. Na podłodze siedziała dziewczyna ubrana niczym kobieta lekkich obyczajów, z papierosem w buzi. W pomieszczeniu znajdowało się jeszcze trzech chłopców, którzy stali przy oknach, prawdopodobnie gotowi do ucieczki.
- Ja pierdole, ale mnie wystraszyłaś ! - wykrzyknął jeden z nich. - Już mieliśmy spieprzać, bo wiesz, suki lubią te okolice.
Andia stała jak kamień, nie rozumiejąc całej sytuacji.
- Czy.. Czy to wy zrobiliście to wszystko? - bąknęła z przerażeniem, patrząc na pokój rodziców.
- Zajebiste, no nie? Trochę nam to zajęło, ale wreszcie to jakoś wygląda.
- W ogóle, co taka laska tu robi sama? Zabłądziłaś czy co? - spytał drugi, śmiejąc się.
- Mieszkam tutaj – odpowiedziała.
- Tutaj? Przecież każdy idiota wie, że nikt tutaj nie mieszka od co najmniej dziesięciu lat.
- Zostaw ją – powiedziała dziewczyna, uśmiechając się. - Pewnie urwała się z wariatkowa.
- Nie możecie tu być! - zaprotestowała Andia. - proszę was, abyście natychmiast się stąd wynieśli.
Jeden z chłopców podszedł bliżej dziewczyny, jeżdżąc wzrokiem po jej ciele. Przestraszona Andia przywarła do ściany, nie mając gdzie uciec.
- P..Proszę was. Idźcie sobie gdzie indziej....
- Ah, może pójdziesz z nami, co piękna – powiedziawszy, chłopak przyłożył dłoń do ściany, zbliżając twarz do jej twarzy.
- Nie dotykaj mnie... To się źle skończy... Proszę idźcie...
- Chciałbym usłyszeć, jak prosisz mnie o coś innego. – Nieprzyjemnych oddech wydobywający się z jego ust niemalże doprowadzał Andię do mdłości. - Mów mi Alex.
Alex położył swoją rękę na biodrze dziewczyny, próbując przedrzeć się przez warstwy ciuchów. Andia miała ochotę krzyczeć, rzucić się na nowo poznanego chłopaka, ale nie potrafiła. Nie mogła się ruszyć, nie mogła nawet drgnąć. Była przestraszona, nikt nie zbliżał się do niej tak blisko, odkąd skończyła osiem lat. Choć wiedziała jak to wszystko się skończy, chciała poczuć. Znów chciała poczuć dotyk.
Przekręciła głowę w bok, starając się nie patrzeć Alexowi w oczy, gdy ten dotarł już do jej podkoszulka.
- Czego się wstydzisz, mała – zaśmiał się, zdzierając z niej sweter.
Andia upadła, zakrywając dłońmi gołe ramiona i dekolt.
- Alex, wystarczy – powiedział blond chłopak stojący za nim.
- Ben, wyluzuj. Przecież nic jej nie zrobię.
- To nie jest zabawne – dodała nieznajoma, wstając z podłogi i idąc w stronę drzwi . - Zmywam się.
- Ja też – Ben także zniknął w ciemnościach korytarza.
Andia została sama z dwójką nieznajomych.
- Eh, to co z nią robimy? - w głosie Alexa dało się wykryć, że był gotowy do skoku.
- Odwieziemy ją do domu – odpowiedział drugi.
- No chyba sobie jaja robisz.
- Nie – wysoki szatyn wyciągnął do dziewczyny rękę, chcąc pomóc jej wstać. Gdy dziewczyna nie wykonała żadnego ruchu, lekko ujął jej ramię dłonią, nie mając pojęcia, że sam przez swoją uczynność skazał się na śmierć.
- Kurwa mać! - odruchowo krzyknął Alex, kiedy zobaczył, że jego kolega zamienił się w lodowy posąg. Na zamarzniętej twarzy wciąż widać było serdeczny uśmiech i przymrużone oczy. - Kim ty jesteś?! - zawołał.
Andia nie odpowiedziała, tylko zaczęła płakać. Znów to zrobiła. Znów odebrała komuś ciepło. Przyciągnęła kolana do klatki piersiowej i schowała twarz w dłoniach.
- Jestem przekleństwem... - szepnęła cicho. - Ja już tak nie chcę...
Chłopak zaczął nerwowo dreptać po pokoju.
- Niemożliwe... Ale jak...
Stanął przed dziewczyną, a z jego twarzy zmyło się zaskoczenie, teraz zamienione w istną furię nienawiści.
- Ty mała szmato... - Alex machnął nogą celując w twarz Andii. Ta odleciała do tyłu, płacząc jeszcze głośniej.
- Ja nie chciałam! Przepraszam!
- Zamknij się! - drugi cios prosto w brzuch. - Zobacz, co zrobiłaś z nim! - wskazał ręką na zamrożonego kolegę. - To twoja wina!
Po trzecim ciosie Andia kuliła na podłodze, a z nosa ciekła jej krew. Przez zaistniała sytuację całkowicie zapomniała o ranach na kolanach, które też zaczęły dawać o sobie znak.
- Ty... - kiedy chłopak chciał pociągnąć ją za włosy, dziewczyna nieświadoma uniosła twarz, a jego dłoń wylądowała wprost na jej czole.
Andia natychmiast zamknęła oczy, wrzeszcząc na samą siebie i płacząc.
- Andia jest zła. Andia musi ponieść karę. Andia już nie chce tak żyć. Andia powinna zamarznąć. Andia nie powinna istnieć. - mruczała, leżąc w niewielkiej kałuży krwi.
_________________________
to już czwarty rozdział, mam nadzieję, że się wam spodobał.
pozostawcie po sobie jakiś ślad. :D
Stanęła pośrodku pokoju, obracając się dookoła. Stary, dawno nieużywany kominek chował się w rogu pomieszczenia, obok niewielkiej maszyny do szycia. Na skórzanej kanapie widniały pozostałości po rozbitej szybie. Po ziemi walały się puszki po piwie, czy puste już paczki papierosów.
Dziewczyna przycisnęła dłoń do ust, próbując zamaskować jęknięcie.
- Kto... kto mógłby... coś takiego... - wymruczała, padając kolanami na rozbite szkło. Lepka krew zaczęła pokrywać podłogę. - Nie... Nie pozwolę!
Andia szybko wstała , nie zwracając uwagi na ból.
- HALO, JEST TU KTOŚ? - krzyknęła, czekając na odpowiedź. Muzyka w jednej chwili ucichła. Andia usłyszała jedynie ciche kroki na piętrze. Drżąc ruszyła w stronę schodów, powoli stąpając po spróchniałych stopniach. Obrazy, które niegdyś zdobiły ściany zostały zastąpione rożnymi wulgaryzmami i rysunkami. To wszystko brzydziło Andię. Przecież to był czyiś dom, jej dom. Nie można tak postępować z cudzą własnością.
Gdy znalazła się na szczycie schodów, ponownie krzyknęła:
- Jest tu ktoś?!
Idąc wzdłuż korytarza słyszała coraz to głośniejsze szepty. Dobiegały z pokoju rodziców. Nie wahając się ani sekundy otworzyła drzwi. Na podłodze siedziała dziewczyna ubrana niczym kobieta lekkich obyczajów, z papierosem w buzi. W pomieszczeniu znajdowało się jeszcze trzech chłopców, którzy stali przy oknach, prawdopodobnie gotowi do ucieczki.
- Ja pierdole, ale mnie wystraszyłaś ! - wykrzyknął jeden z nich. - Już mieliśmy spieprzać, bo wiesz, suki lubią te okolice.
Andia stała jak kamień, nie rozumiejąc całej sytuacji.
- Czy.. Czy to wy zrobiliście to wszystko? - bąknęła z przerażeniem, patrząc na pokój rodziców.
- Zajebiste, no nie? Trochę nam to zajęło, ale wreszcie to jakoś wygląda.
- W ogóle, co taka laska tu robi sama? Zabłądziłaś czy co? - spytał drugi, śmiejąc się.
- Mieszkam tutaj – odpowiedziała.
- Tutaj? Przecież każdy idiota wie, że nikt tutaj nie mieszka od co najmniej dziesięciu lat.
- Zostaw ją – powiedziała dziewczyna, uśmiechając się. - Pewnie urwała się z wariatkowa.
- Nie możecie tu być! - zaprotestowała Andia. - proszę was, abyście natychmiast się stąd wynieśli.
Jeden z chłopców podszedł bliżej dziewczyny, jeżdżąc wzrokiem po jej ciele. Przestraszona Andia przywarła do ściany, nie mając gdzie uciec.
- P..Proszę was. Idźcie sobie gdzie indziej....
- Ah, może pójdziesz z nami, co piękna – powiedziawszy, chłopak przyłożył dłoń do ściany, zbliżając twarz do jej twarzy.
- Nie dotykaj mnie... To się źle skończy... Proszę idźcie...
- Chciałbym usłyszeć, jak prosisz mnie o coś innego. – Nieprzyjemnych oddech wydobywający się z jego ust niemalże doprowadzał Andię do mdłości. - Mów mi Alex.
Alex położył swoją rękę na biodrze dziewczyny, próbując przedrzeć się przez warstwy ciuchów. Andia miała ochotę krzyczeć, rzucić się na nowo poznanego chłopaka, ale nie potrafiła. Nie mogła się ruszyć, nie mogła nawet drgnąć. Była przestraszona, nikt nie zbliżał się do niej tak blisko, odkąd skończyła osiem lat. Choć wiedziała jak to wszystko się skończy, chciała poczuć. Znów chciała poczuć dotyk.
Przekręciła głowę w bok, starając się nie patrzeć Alexowi w oczy, gdy ten dotarł już do jej podkoszulka.
- Czego się wstydzisz, mała – zaśmiał się, zdzierając z niej sweter.
Andia upadła, zakrywając dłońmi gołe ramiona i dekolt.
- Alex, wystarczy – powiedział blond chłopak stojący za nim.
- Ben, wyluzuj. Przecież nic jej nie zrobię.
- To nie jest zabawne – dodała nieznajoma, wstając z podłogi i idąc w stronę drzwi . - Zmywam się.
- Ja też – Ben także zniknął w ciemnościach korytarza.
Andia została sama z dwójką nieznajomych.
- Eh, to co z nią robimy? - w głosie Alexa dało się wykryć, że był gotowy do skoku.
- Odwieziemy ją do domu – odpowiedział drugi.
- No chyba sobie jaja robisz.
- Nie – wysoki szatyn wyciągnął do dziewczyny rękę, chcąc pomóc jej wstać. Gdy dziewczyna nie wykonała żadnego ruchu, lekko ujął jej ramię dłonią, nie mając pojęcia, że sam przez swoją uczynność skazał się na śmierć.
- Kurwa mać! - odruchowo krzyknął Alex, kiedy zobaczył, że jego kolega zamienił się w lodowy posąg. Na zamarzniętej twarzy wciąż widać było serdeczny uśmiech i przymrużone oczy. - Kim ty jesteś?! - zawołał.
Andia nie odpowiedziała, tylko zaczęła płakać. Znów to zrobiła. Znów odebrała komuś ciepło. Przyciągnęła kolana do klatki piersiowej i schowała twarz w dłoniach.
- Jestem przekleństwem... - szepnęła cicho. - Ja już tak nie chcę...
Chłopak zaczął nerwowo dreptać po pokoju.
- Niemożliwe... Ale jak...
Stanął przed dziewczyną, a z jego twarzy zmyło się zaskoczenie, teraz zamienione w istną furię nienawiści.
- Ty mała szmato... - Alex machnął nogą celując w twarz Andii. Ta odleciała do tyłu, płacząc jeszcze głośniej.
- Ja nie chciałam! Przepraszam!
- Zamknij się! - drugi cios prosto w brzuch. - Zobacz, co zrobiłaś z nim! - wskazał ręką na zamrożonego kolegę. - To twoja wina!
Po trzecim ciosie Andia kuliła na podłodze, a z nosa ciekła jej krew. Przez zaistniała sytuację całkowicie zapomniała o ranach na kolanach, które też zaczęły dawać o sobie znak.
- Ty... - kiedy chłopak chciał pociągnąć ją za włosy, dziewczyna nieświadoma uniosła twarz, a jego dłoń wylądowała wprost na jej czole.
Andia natychmiast zamknęła oczy, wrzeszcząc na samą siebie i płacząc.
- Andia jest zła. Andia musi ponieść karę. Andia już nie chce tak żyć. Andia powinna zamarznąć. Andia nie powinna istnieć. - mruczała, leżąc w niewielkiej kałuży krwi.
_________________________
to już czwarty rozdział, mam nadzieję, że się wam spodobał.
pozostawcie po sobie jakiś ślad. :D
Niesamowite!
OdpowiedzUsuńBrak mi słów.
Oooo *-* niesamowite, ale może dłuższe? XD
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział <3
OdpowiedzUsuńświetne pisz dalej
OdpowiedzUsuńGenialne *.*
OdpowiedzUsuńRozdział tylko za kródki, a poza tym BOSKO!!!
Jest super! w końcu pojawiła się owa nieznajoma, długo na to czekałam :) :)
OdpowiedzUsuńWow.
OdpowiedzUsuńBardzo zazdroszczę ci wyobraźni.
Ciągle jednak nie wyjaśniasz wszystkiego, ale mam nadzieje, że po trochu będziesz odkrywać nam tajemnice tej historii.
Życzę ci dużo weny i motywacji do dalszego pisania.
Pisz, dziewczyno! Może kiedyś wydasz książkę. :)
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że Twoje opowiadanie jest niezwykłe. Rzadko się trafia na coś tak wciągającego, a zarazem lekko napisanego i jeszcze oryginalnego. Z niecierpliwością czekam na więcej! Przeczytałam w jeden wieczór i nie mogę wyczekać kontynuacji! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Postanowilam nominować Cię do Liebster Award, będzie mi miło, jeśli przyjmiesz nominację :) Szczegóły tutaj: http://siostry-black.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńZAPOMNĘŁO CI SIĘ O NAS !?!?!? Bo Tobias się pogniewa i nie podzieli ciastem czekoladowym. hahaha weź bo czekam plz
OdpowiedzUsuń